Dzieje wspólnej Europy
W historii Europy nic nie było proste. Żaden inny kontynent nie bywał tak rozdrobniony, skłócony i wyniszczany w stu-, trzydziesto‑, czy choćby tylko siedmio-letnich wojnach. Aż wreszcie po dwóch wyniszczających, światowych konfliktach militarnych w XX w. zlęknieni Europejczycy postanowili przełamać narodowe, polityczne, kulturowe egoizmy i zbudować trwałą wspólnotę, która da siłę demokratycznej Europie.
Stary grecki mit opowiada o porwaniu (uprowadzeniu) Europy, fenickiej księżniczki, przez Zeusa pod postacią byka. W języku polskim słowo porwanie oznacza także poszarpanie, pokawałkowanie. Wielce to symptomatyczne dla dziejów kontynentu, gdzie mit założycielski splata się z aktem destrukcji. W historii Europy, istotnie, nic nie było proste. Żaden inny kontynent nie bywał tak rozdrobniony, skłócony i wyniszczany w stu-, trzydziesto‑, czy choćby tylko siedmio-letnich wojnach. Aż wreszcie po dwóch wyniszczających, światowych konfliktach militarnych w XX w. zlęknieni Europejczycy postanowili przełamać narodowe, polityczne, kulturowe egoizmy i zbudować trwałą wspólnotę, która da siłę demokratycznej Europie. W tym celu ponad 70 lat temu, w Rzymie, sześć państw zachodniej Europy podpisało traktaty będące fundamentem wspólnoty rynkowej (EWG). A 25 lat temu, w Maastricht, licząca wówczas już dwunastu członków organizacja przekształciła się w wielowymiarową wspólnotę w postaci Unii Europejskiej (która dziś ma 28 członków, licząc nadal z Wielką Brytanią). Ojcowie założyciele unii nie stąpali po ziemi niczyjej, mogli odwołać się do historii. W dziejach bowiem Europy są zapisane liczne próby jednoczenia kontynentu poprzez polityczne sojusze, militarną przemoc. A rozliczni myśliciele już od antyku projektowali paneuropejskie utopie wspólnotowe. I właśnie o poszukiwaniach europejskiej tożsamości, przeszłych i teraźniejszych, opowiada ta publikacja. Historia uczy, że nic nie jest dane na zawsze. Uczy też, że silnym spoiwem wspólnotowym są lęk i poczucie słabości. Może to i smutne, że człowiek nie jest po prostu altruistą, ale tym ważniejsze jest, ku czemu (a nie przeciw czemu) zostaną jego lęki wykorzystane.